Historia Patryka.

Patryk do 2007r. był zdrowym, radosnym, prawidłowo rozwijającym się dzieckiem.

Nic nie zapowiadało tragedii, która miała się wydarzyć tego słonecznego dnia w 2007r...

Tego dnia Patryk przeszedł mało inwazyjny zabieg urologiczny, po którym nastąpiły bardzo groźne powikłania anestezjologiczne. Na skutek podanych dożylnie leków znieczulających doszło do zatrzymania akcji serca, a w konsekwencji nastąpiło uszkodzenie mózgu. Patryk przez blisko dwa miesiące przebywał na oddziale intensywnej opieki, gdzie lekarze walczyli o jego życie.

Walka o życie została zakończona sukcesem, natomiast walka o jego zdrowie trwa cały czas i będzie trwała już zawsze. Nasz synek jest w śpiączce. Walczymy o jego powrót.

Nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczałam, że nastąpi taki dzień, kiedy nasze życie i życie Patryka zmieni się o 180 stopni. Nic już nie było takie samo, a nowe życie nie przypominało tego dawnego w najmniejszym stopniu. Moja matczyna intuicja mówiła mi wprawdzie kilka miesięcy przed zabiegiem Patryka, że coś złego się wydarzy. Pamiętam koszmarny sen, gdzie Patryk leżał na łóżku w pokoju, którego kolor ścian utkwił mi w pamięci szczególnie – był to taki jasny morelowy kolor, a moje dziecko widziałam, jak było prowadzone pod pachy i próbowało stawiać mozolnie kroki. Obudziłam się wtedy niespokojna, z lękiem i zimnym potem.

W sekundzie przypomniałam sobie, jak mój brat kilka lat wcześniej uczył się chodzić na oiomie. Był po wypadku i lekarze dawali mu 2 % szans na przeżycie. Przeżył i to był prawdziwy cud, bo miał zbity pień mózgu, a wypadek nie pozostawił najmniejszego szwanku. Ocknęłam się szybko, kiwnęłam głową, jakbym chciała zaprzeczyć temu, co mi myśli podsuwały i zła byłam na siebie, że w podświadomości mam gdzieś zakorzeniony lęk, który czasem daje znać o sobie właśnie podczas koszmarnego snu.

Kilka miesięcy później sen urzeczywistnił się. Patryk leżał na oiomie, na sali pomalowanej na jasny morelowy kolor, a ja wiedziałam już, że intuicja to przeczucie, którego nie powinno się bagatelizować. Patryk był wielokrotnie na turnusach podpięty pod specjalną maszynę, uczył się chodzić.... do dzisiaj jednak nie postawił pierwszego samodzielnego kroku, ale nie ustajemy w walce. Wiemy, że tylko to nam pozostało. Nie poddawać się i iść dalej.